sobota, 1 lutego 2014

Z pamiętnika wściekłej żony

W skrócie PMS - Proszę Miejcie Sięnabaczności, lub Podłe Męskie Świnie, lub Pronto Mnie Spić czy też Przepraszam Muszę Sprzątać.
Wszystkie powyższe to synonimy.
Wypełniają mnie ciasteczka z czekoladą. I trochę (choć stanowczo za mało) grzanego wina. I wściekłość. I frustracja. I wściekłość. I smutek. I miłość. I wściekłość. 
Długo nic nie pisałam, bo jak włączam laptopa, sąsiedzi pytają, czy na dachu mamy lądowisko dla helikopterów. Nie mamy. Niestety. A tak naprawdę to z lenistwa. I codzienności. 
Nadchodzi taki czas w życiu każdej kobiety, kiedy dla dobra otoczenia i własnego, powinna schronić się w jaskini. Ale niestety jaskinia jest zajęta przez samca. Z nadania. Czy coś. Facet jak ma swoje "momenty", idzie do jaskini. Lub, co jest gorszą opcją, po prostu zachowuje się jak jaskiniowiec. Grrrrrrrrrrrrrrrrrr.
A my, słaba płeć, nie dość, że nie możemy pójść do jaskini, to jeszcze traktuje się nas jak psychopatki. Dlaczego? Się pytam.
My mamy :) mamy bonus; gdziekolwiek pójdziemy, ciągnie się za nami ogon. Żeby nie było, kocham mój ogon. Najbardziej na świecie :)
Co nie zmienia faktu, że jest ze mną zawsze. I wszędzie. I wydaje dźwięki; - Nakarmić. - Przytulić. - Nakarmić. - Pobawić się. - Wysadzić. - Położyć spać. - Nakarmić. ITD.
Podobno kobieta jest na prawdę sobą wyłącznie w czasie około okresowym. Pomijając płaczliwość. Bo to jest głupie. I nie mamy na to wpływu. Coś w tym jest. Większości z nas wpojono zasady dobrego wychowania. Podczas okresu o tym zapominamy. Lub, ból odbiera nam rozum. Co jest nam na rękę. Możemy być prawdziwymi zołzami. I czuć się świetnie. Pomijając mdłości, bóle krzyża, brzucha, zmienne nastroje, puchnące kończyny i co tam jeszcze. Targają nami wzrosty i spadki formy oraz nastoju. Tak więc sprzątamy. Bo musimy. Pindrzymy się, żeby po chwili wczołgać się pod kołdrę i nie wychodzić przez dwa dni. I niech nikt, komu życie miłe, nie zagląda pod kołdrę. Wyjdziemy jak zgłodniejemy. Albo na siku.
Niesamowite z jakim znawstwem w "kobiecych" kwestiach wypowiadają się mężczyźni. Mój współmieszkacz, na przykład. Żeby oddać sprawiedliwość, wyjątkowo wrażliwy i troskliwy osobnik swojego gatunku. Kiedyś, kiedy zgięta wpół, skryta pod kocem, poruszałam się zwinnie jak Quasimodo, mówi; - Tyle lat to masz, a jeszcze się nie przyzwyczaiłaś? ??? Ja na to; - Łooooooooooot? Naturalnie w myślach. A werbalnie; - Ok, to od dziś co miesiąc będę dźgała Cię nożem w stopę. Zobaczymy, czy się przyzwyczaisz. Hę?
Chyba każda kobieta marzy, żeby jej (ja myślę globalnie; każdy!) mężczyzna choć raz w życiu miał okres.
I co wtedy? Apokalipsa. I po ludzkości.  Czy też męskości :) Ale wrażenia ... bezcenne.
W naszych fantazjach bynajmniej nie chodzi o wzbudzenie w Was Panowie empatii (wiem, to trudne słowo), czyli współodczuwania, a po prostu o zadanie bólu. I ewentualnie powiedzenie; - A nie mówiłam?










2 komentarze:

  1. Za mało tekstu chcę jeszcze ... okres trwa kilka dni ...Wybieram opcję faceci do jaskiniiiii nawet na kilki dni albo dłużej

    OdpowiedzUsuń
  2. Pasuje mi taka opcja :) Kto wie, może kiedyś napiszę streszczenie tych kilku dni pt. ... Rzeź niewiniątek.

    OdpowiedzUsuń