środa, 26 lutego 2014

Hoży Doktorzy

Przyszła baba do lekrza, a lekarz też baba. I to jaka. Tak na prawdę to mężczyzna, ale straszna z niego baba. 
Miałam ostatnio okazję przeprowadzić wywiad w krajowej służbie zdrowia. Wywiad, jest to jedna z podstawowych metod badawczych w naukach behawioralnych (czyli w naukach o zachowaniu :). Wywiad, według naukowego źródła, Wikipedii, polega na zadawaniu badanym przez Wywiadowcę (byłam świetna w tej roli), mniej lub bardziej sformalizowanych pytań. 
Tyyyyyyle lat nauki! Dokładnie sześć. Plus staże i specjalizacje i co tam jeszcze. No i wiadomo trzeba się ciągle uczyć, bo wszystko w medycynie zmienia się bardzo szybko. Dwóch na trzech lekarzy o tym nie wie. Lub dyplom zrobili systemem korespondencyjnym, bo dwóch z trzech spotkanych przeze mnie w ostatnich dniach lekarzy, to idioci. Bez obrazy. Naprawdę idioci.
Pierwsza; lekarz rodzinny, czy też lekarz pierwszego kontaktu. Kobieta. Pierwsze wrażenie; konkretna. Drugie, tu już gorzej, usłyszałam o dzieciach, mężu i ich rodzinnych sposobach na zdrowie... W końcu to lekarz rodzinny. Dostałam dużo dobrych rad; ćwiczyć, spacerować, odkurzać bez schylania z wydłużoną rurą (ostentacja?), i takie tam, plus skierowanie na morfologię. Uprzejmie informuję, że miałam stwierdzoną anemię jakiś czas temu, więc poproszę, żeby dopisała jeszcze żelazo do badania krwi. Na co Pani Doktor; - Nie trzeba, będzie widać w morfologii. Nie będę się kłócić. Studiowałam tylko pięć lat :(
Zrobiłam morfologię, złapałam się za głowę i pędem pobiegłam do drugiego lekarza pierwszego kontaktu. Mężczyzna (wcześniej i później określany mianem baby). Ponownie, początkowo robi dobre wrażenie, jako pierwszy lekarz rodzinny, mierzy ciśnienie każdemu pacjentowi. Mnie również. Gdybym była złośliwa, powiedziałabym, że na sześć lat nauki, to niewiele, ale niewielu lekarzom udało się opanować tę umiejętność. Albo są leniwi, lekceważący? Nie, na pewno nie są. Tak więc, pełna dobrej woli i uznania, dla dbałości o dobro i zdrowie! pacjenta, pokazałam wyniki. Pierwsze zalecenie; - Trzeba zrobić żelazo, bo tu nic nie widać. Jak również trzeba, aby Pani zrobiła tałzylion innych badań, oraz zgłosiła się do lekarza ginekologa, specjalisty od kobiecego wnętrza. Zapytałam, czy ewentualnie brać już jakieś żelazo. Doktor odpowiedział; - Nie, nie, jak będzie pełny obraz. Ok. Pięć lat studiów, nie ma co się wymądrzać. Następnego dnia, skoro świt, pognałam zrobić badania. Trochę to trwało, na szczęście nie obgryzłam wszystkich paznokci. Wieczorem natomiast zajęłam się moim wnętrzem. Doktor numer trzy. Ginekolog. Doskonały lekarz. 
Ok, ma mały bonus na starcie, bo sprowadził bezpiecznie na świat moją córkę :) 
Zostałam zapytana o wszystko, co mogło wpłynąć na moje fatalne wyniki, dostałam kolejny tałzylion precyzyjnych badań do przeprowadzenia, oraz instruktaż jak i gdzie je przeprowadzić, ale także, bezzwłocznie receptę na żelazo z kwasem foliowym, bo nie ma na co czekać. Pożartowaliśmy. 
Ja zadałam na koniec tylko jedno pytanie (zabójczy instynkt Wywiadowcy); 
- 150? - Tak.  Odparł Pan Doktor. 
Następnego dnia miałam wizytę u Doktora numer dwa. Kiedy pokazałam zalecenia ginekologa i przekazałam co powiedział, Hałs się spłonił, wycofał i powiedział ze głupkowatym uśmiechem; - To nie do mnie.  Ja na to; - ??? Łoooot? Niewerbalnie. - Do kogo? Się pytam. Werbalnie. - Nie wiem, mówi Doktorposześciulatachstudiówicotamjeszcze! baba nie lekarz. Kobiety i kobietki nie czujcie/my się urażone. baba w tym przypadku, to wyjątkowo trafne określenie dupowatości.
Nieustępliwie drążę temat; - Co mam wobec tego dalej zrobić z tymi wynikami? - Obserwować. :)))))
W świetle ostatnich, licznych doniesień na temat zaniedbań lekarzy, w dużo poważniejszych, niż opisane powyżej przypadkach, oraz ich, lekarzy, bezkarności i swawoli, postuluję o zakaz korespondencyjnego studiowania medycy. 
A na serio, to skandal. Bycie lekarzem jest biznesem, a powinno być misją i powołaniem do ratowania zdrowia i życia ludzi. Oczywiście uważam, że lekarze powinni bardzo dobrze zarabiać, tak dobrze, żeby na pierwszym miejscu stawiali zdrowie i życie pacjentów. Tak jak, na przykład piłkarze; ich gaże są niemoralnie wysokie, ale chce im się strzelać bramki. Mam na myśli zagranicznych zawodników, lub rodzimych z zagraniczną gażą.
Morał tej historii jest następujący - jak nie zapłacisz, to nie masz.

Pozdrawiam ZUS.
Hetaira


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz